Autor

menEveryday

Przeglądaj

Najważniejszy element ubioru

Angielski pisarz Lee Child stworzył postać Jacka Reachera, byłego wojskowego, który przemieszcza się bez celu po Stanach Zjednoczonych jako tak zwany drifter. Pisarz przy kreowaniu tej kultowej już postaci (oprócz ponad 20 powieści, powstały 2 filmy pełnometrażowe z Tomem Cruisem i serial na Amazonie z Alanem Ritchsonem – świetny zresztą, polecam) oparł się na postaciach realnych osób. Ten styl życia jest całkiem popularny w USA. Wielkie przestrzenie tego kraju obejmujące wiele stref klimatycznych od pustynnych rejonów Arizony, po skutą śniegiem Alaskę i od tropikalnej Florydy po góry Kolorado są wręcz rajem na ziemi dla tak zwanych drifterów. Termin ten pochodzi od określenia drift czyli kontrolowanego poślizgu celowo zainicjowanego przez kierowcę. Tak i drifterzy pozornie przemieszczają się w bez celu, jednak robią to świadomie i z własnej woli. Nie są to bezdomni włóczędzy, drifterzy podczas podróży mieszkają w motelach, nie żebrzą – utrzymują się z pracy sezonowej oraz emerytur (często są to faktycznie byli wojskowi). Co ciekawe postać Jacka Reachera wzorowana na autentycznych drifterach przyczyniła się do wzrostu popularności tego stylu życia.

Cechą wyróżniającą wędrowców oprócz oczywiście stałej wędrówki jest ubiór i styl życia.

Drifterzy dużo podróżują, zazwyczaj autobusami lub autostopem i dużo chodzą, z tego powodu noszą ze sobą to co można włożyć do kieszenie, ewentualnie małego plecaka, który nie może ograniczać ruchów. Nie mają domów i pralek więc starają się kupować tanie ubrania, gdyż wiedzą że dość szybko je zużyją i wymienią na inne, z tego powodu bardzo lubią second handy. Natomiast jeden element ubioru jest dla nich niezwykle istotny i nie żałują na niego pieniędzy, chociaż co oczywiste za dużo ich nie mają. Są to rzecz jasna buty.

Z rozmów przeprowadzonych z drifterami wynika, że średnio noszone przez z nich buty kosztują między 300 a 500 dolarów. Tymczasem na całą resztę stroju (od bielizny, przez spodnie, bluzę czy kurtkę) starają się nie wydawać więcej niż 20-30 dolarów. Dysproporcja jest więc ogromna. Mało tego, niektórzy z nich mówili, że początkowo próbowali zaoszczędzić także na tym elemencie stroju, jednak problemy jakie pojawiły się gdy buty okazały się niewłaściwe szybko uzmysłowiły im, że właśnie na butach oszczędzać nie mogą. Mogą wybierać jak najtańsze motele albo spać pod gołym niebem, kupować tanie ubrania ale buty muszą być dobre.
Buty używane przez drifterów charakteryzują się wspólnymi cechami:
1. Są zrobione z prawdziwej naturalnej skóry – bez względu czy przemierzają zaśnieżony Oregon czy bagna Florydy, drifterzy noszą buty wykonane z naturalnej skóry. Jest to logiczne, zapewnia ona najlepszą oddychalność i komfort termiczny.
2. Buty powinny być szyte – z artykułu wynika, że średnio buty szyte u takiego wędrowcy wytrzymują między 1-2 lata, natomiast buty klejone – 2-3 tygodnie. Wiem, że to wręcz niewiarygodne, jednak jest to logiczne, drifterzy używają butów, aż się rozpadną, nie noszą ze sobą przyborów do pielęgnacji obuwia (chociaż korzystają z usług pucybutów) nie mają butów na zmianę i przemierzają tysiące mil rocznie w ciężkim terenie. Potrzebują więc butów wytrzymałych, które nie rozkleją się pod wpływem ciepła Arizony lub ulewy w Nowym Orleanie. Taką wytrzymałość dają wyłącznie buty szyte (podejrzewam, że metodą goodyear welted, chociaż nie udało mi się dotrzeć do tej informacji).
3. Gumowa podeszwa z odpornym bieżnikiem to element niezbędny obuwia driftera , jest to oczywiste i wiąże się z punktem nr 2.
4. Buty muszą być wygodne – to znowu logiczne, jeśli ktoś chodzi non stop w butach tysiące kilometrów, wręcz często śpi w nich to muszą być one wygodne. Ponownie ten punkt jest zgodny z 1 i 2 – naturalna skóra i szycie goodyear welted po dopasowaniu do stopy zapewniają wygodę niespotykaną w butach klejonych z tzw. eco skóry .
5. Zdecydowana większość wędrowców (bo chyba tak należałoby amerykańskie drifter przełożyć na polski) preferuje buty za kostkę i sznurowane. Niezależnie od pogody czy temperatury. Sądzę, że chodzi tu o funkcjonalność. Sam lubię nosić buty za kostkę także wiosną i późnym latem, więc to rozumiem.
6. Kolejna cecha wiąże się z miejscem zakupu oraz marką obuwia.
Oczywiście w artykułach nie pojawia się konkretna marka, jednak wszyscy drifterzy unikają znanych, głośnych marek – są po prostu za drogie, płaci się tam nie tylko za jakość butów ale także za logo, na którym tym ludziom kompletnie nie zależy. Unikają też dużych centrów handlowych, preferują małe sklepy na obrzeżach wielkich miast – można tam dostać najlepsze ceny i dobre jakościowo produkty. Patrząc na to co sprzedaje się w polskich centrach handlowych wydaje mi się, że w tym wypadku Polska jest bardzo blisko USA 🙂 Co ciekawe Jack Reacher w książkach Lee Childa nosi trzewiki brogues ze skóry groszkowej angielskiej manufaktury szyjącej ręcznie obuwie metodą goodyear welted, Cheaney. Buty kosztują około 2500 złotych więc jakieś 600 dolarów – wszystko by się zgadzało  Nie udało mi się jednak potwierdzić czy realni drifterzy też wybierają buty tej marki.
Brogowany trzewik z angielskiej manufaktury Cheaney

Partigiani Jasper

 

Buty za około 400-500 dolarów:
1. Carlos Santos 8866 – kolejne buty o rodowodzie wojskowym, te są wzorowane na obuwie spadochroniarzy z II wojny światowej. Ich zalety to wysoka cholewka, szycie goddyear welted i podeszwa St. Moritz – wyjątkowo elastyczna i odporna, nawet Jack Reacher by jej za szybko nie zniszczył

Natomiast dla osób chcących mieć takie same buty jak Jack Reacher ale nie mogących sobie pozwolić na 2500 złotych (w końcu nie każdy na co dzień walczy z terrorystami, rosyjskimi szpiegami, i mafią) proponuję świetne Berwick 620 scotch grain, niezwykle podobne do Cheanney, tak samo szyte i również ze skóry groszkowej.

Gdybyście natomiast chcieli być drifterem z klasą polecam czwartą bonusową parę.

Carlos Santos 8094 szyte metodą pasową z dwóch rodzajów skór, bardzo wysokie trzewiki. Miękka skóra zapewnia wygodę nawet gdy wędrujecie z Kalifornii do Main. Koszt na poziomie 600 dolarów.

Jak widać możliwości zakupu szytych ręcznie, wytrzymałych i wygodnych butów za kostkę w Polsce nie ma wiele, jednak istnieją. Na dodatek w cenach będących w zasięgu każdego amerykańskiego wędrowca. Skoro ludzie, których życia zależy od butów wybierają obuwie tego rodzaju, wydaje mi się, że my również powinniśmy iść za ich przykładem i po nie sięgnąć, nawet kosztem spodenek z dużym logo (albo nowego BMW). Jestem pewien, że nasze stopy będą szczęśliwe.

Premiera „No time to die”

Daniel Craig w różowej marynarce
Za nami uroczysta premiera długo wyczekiwanych najnowszych przygód agenta Jej Królewskiej Mości Jamesa Bonda. Film miał początkowo wejść do kin wiosną 2020 roku, jednak z powodu pandemii jego premiera była przekładana kilka razy. W końcu mamy ją za sobą. Jest to ważne wydarzenie nie tylko dla światowego kina ale także dla…męskiej mody, której przecież agent 007 jest ikoną od początku lat 60-tych, gdy w jego rolę wcielał się Sean Connery. Stylizacje noszone w filmach przez Jamesa Bonda są zawsze przedmiotem analizy stylistów, blogerów modowych oraz zwykłych miłośników męskiej mody. Charakterystyczne, że Daniel Craig, który po raz piąty wcielił się w rolę najsłynniejszego agenta świata, w prywatnym życiu ubiera się podobnie do Jamesa Bonda, którego odgrywa w filmach. Ba nawet często przenosi stylizacje z własnej garderoby na plan filmowy (tak było chociażby ze sztruksowym garniturem Massimo Alby, włoskiego projektanta, którego ubrania Craig prywatnie nosi). Ulubionym projektantem Daniela Craiga jest Brunello Cucinelli i przyznam, że rozumiem go w pełni bowiem sam jestem ogromnym fanem tej włoskiej manufaktury, niestety mój budżet jest inny niż Anglika stąd muszę zadowalać się tańszymi markami . O tym jednak jak zastąpić garnitury Toma Forda i zegarki Omega tańszymi odpowiednikami, a dalej wyglądać świetnie – w innym artykule (lub pod tym linkiem https://www.youtube.com/watch?v=2TC0mS_xtGE&t=38s ).

Tym razem pod lupę weźmiemy strój Danela Craiga z uroczystej premiery filmu „Nie czas umierać”, która odbyła się w Royal Albert Hall w Londynie. Zaproszeni na nią byli m.in. Książe Karol oraz Książę William z Księżną Kate. Na zdjęciach poniżej widzimy, że obaj następcy tronu (kolejno pierwszy i drugi w kolejności) założyli smokingi i odpowiednie do nich buty. Książe Karol postawił na bardzo klasyczny czarny smoking i lakierowane oxfordy, a jego Syn na aksamitna marynarkę smokingową i uszyte z tej samej tkaniny smokingowe loafersy. Uwaga dla wszystkich miłośników krótkich marynarek, w smokingach obu Panów sięgają one do końca pośladków i elegancko dzielą sylwetkę na dwie części. Brawo – najwyraźniej powiedzenie „szlachectwo zobowiązuje” dalej jest aktualne – w każdym razie w kwestii ubioru. Smoking Księcia Williama jest bardziej nowoczesny, spodnie krótsze i lekko zwężane, natomiast Książę Karol zdecydował się na bardzo tradycyjne szerokie nogawki z jednym załamaniem. Obaj wyglądają świetnie i klasycznie – odpowiednio do rangi uroczystości oraz zajmowanej przez nich pozycji.

Rodzina królewska


Natomiast Daniel Craig na co dzień bardzo tradycyjnie się ubierający, postawił na odważną stylizację (zdjęcie tytułowe). Ma na sobie uszytą na miarę, dwurzędową aksamitna marynarkę smokingową w kolorze ciemnego różu (od Anderson and Shepard – londyńska pracownia krawiecka z Savile Row), smokingowe czarne spodnie (Henry Poole), spinki do koszuli od Cartiera i czarne lakierki (Crockett and Jones). Na nadgarstku oczywiście Omega – co ciekawe na bransolecie, w złotej oprawie. Z jednej strony mamy do czynienia ze smokingiem, jednak kolor marynarki jest mocno nieformalny i wyróżniający się, chociażby na tle dostojnych gości. Bardzo tradycyjne są muszka i koszula, biała poszetka (ale już zupełnie inaczej ułożona niż chociażby u Księcia Karola, u Daniela Craiga nie jest ona staranie złożona ale nonszalancko wsunięta do brustaszy). Buty to oxfordy, lakierki, ręcznie szyte ale brogowane – też nietypowo jak na smoking. Pierwsze pytanie brzmi – jak to połączenie klasyki z nietypowym kolorem marynarki, ułożeniem poszetki i zdobieniami na butach wygląda? Cóż, pomimo mojego konserwatyzmu, powiem szczerze – wygląda zjawiskowo i fantastycznie. Jakość, połączenie dodatków i kolorów robią piorunujące wrażenie i zdecydowanie mi się podobają. Drugie pytanie brzmi, czy ten ubiór pasuje do rangi uroczystości? Tym razem zdecydowanie trudniej odpowiedzieć. Idealnym – jeśli chodzi o dopasowanie do dress codu –  byłby czarny smoking.

Po pierwsze musimy jednak pamiętać, że film z Jamesem Bondem to nie premiera opery Verdiego, mamy do czynienia z dużo mniej poważnym dziełem. Po drugie Daniel Craig nie jest głową Państwa, nie reprezentuje swojego kraju, a jedynie siebie samego oraz oczywiście promuje swój najnowszy film. Gdyby Książe Karol przyszedł na uroczystość w marynarce tego koloru uznałbym to jednak za brak należytej powagi, ale następca brytyjskiego tronu doskonale o tym wie i postawił na maksymalną klasykę. Daniel Craig – aktor promujący film akcji o przygodach agenta MI6, zdecydował się na bardzo klasyczny strój w kroju – z casualowym elementem klasycznej w kroju marynarki – kolorem, dodał do tego pozornie niedbałe ułożenie poszetki i zdobienie na klasycznych lakierkach. Uważam, że jest do dopuszczalne w jego wypadku i dobrze wygląda – świadome złamanie schematu, jeśli jest połączone z wysokiej jakości materiałami, świetnym krojem i przemyślanymi dodatkami zazwyczaj wychodzi dobrze. Tak jak teraz.

Nietypowe stylizacje letnie

Nietypowe Stylizacje letnie.

To co masz na sobie, świadczy, jak prezentujesz się światu . A już zwłaszcza dziś, kiedy kontakty ludzkie są, a zarazem ich nie ma . Moda to żywy język. – Miuccia Prada

Ponownie zbliża się lato i temperatura jest już na tyle wysoka, że można już wyciągać poupychane w garderobie stroje zarezerwowane na cieplejsze dni roku. Ja również to zrobiłem w zeszły weekend. Podczas tej czynności po raz kolejny zdziwiłem się jak bardzo moja obecna letnia garderoba różni się od tej sprzed kilku lat. Znajdują się w niej bowiem spodnie chino, jeansy, marynarki, koszule, spodnie w kant i kardigany. Wśród butów królują zamszowe oxfordy i uszyte z tej samej skóry chukka oraz sneakersy z cielęcej skóry. Zastąpiły one krótkie spodnie, t-shirty, sandały. Jedyna rzecz wspólna, dla mojej obecnej i przeszłej letniej garderoby to koszulki polo, które lubiłem i nieodmiennie lubię oraz białe, dobre gatunkowo t-shirty.

Patrząc na te moje wyliczenie można stwierdzić, że przecież zimą też nosi się jeansy, spodnie w kant, marynarki i koszule. Czym więc różni się moja letnia i zimowa garderoba? Oprócz oczywistych elementów zarezerwowanych dla pory zimowej (golfy, ciężkie płaszcze itp.) to głównie rodzajem tkanin. Marynarki noszę i latem i zima podobnie koszule. Jednak są to zupełnie inne ubrania.

Sekretem wygody i funkcjonalności letnich ubrań jest bowiem nie tylko ich krój ale także tkanina, z której są zrobione. Dowodem na to niech będą ubrania mieszkańców chociażby Arabii Saudyjskiej gdzie temperatura dochodzi do 50 stopni C. Mimo, że ubrani są w długie szaty z rękawami, nie cierpią z powodu upału. Zresztą odkrywanie ciała na słońce wcale nie chłodzi, a wręcz przeciwnie doprowadza do przegrzania organizmu.

Przez słowo tkanina mam na myśli nie tylko jej skład, bowiem wełna to świetny wybór zarówno zimą jak i latem. Posiadam letnią 100% wełnianą marynarkę i również uszytą z wełnianej tkaniny marynarkę zimową. To dwa różne ubrania. Letnia jest lekka, cienka i o luźnym splocie, z kolei zimową jest znacznie cięższa, o grubym materiale. Również kolor marynarek i spodni ma znaczenie. Latem dużo lepiej wyglądaj jasne: beżowe i niebieskie ubrania, z kolei zimą celuję w ciemniejsze zestawienia. Zawsze stawiam na naturalne tkaniny, jednak w przypadku strojów letnich jest to warunek sine qua non. Właśnie te trzy elementy: naturalne składniki, luźny splot i jasne kolory sprawiają, że stylizacja letnia jest zarówno elegancka jak i komfortowa w noszeniu.

Kolejny, często niedoceniany element stroju to buty. Lato to idealna pora by założyć buty wsuwane loafersy i mokasyny. Jednak nie jest to jedyny dobry wybór. Ponownie bowiem nie tylko model buta decyduje o tym, czy jest to obuwie letnie. Duże znaczenie ma rodzaj skóry, z której wykonano cholewkę, sposób szycia, rodzaj podeszwy czy wreszcie po prostu kolor. Do sesji zdjęciowej wybrałem półbuty i trzewiki uszyte metodą goodyear welted ze skóry zamszowej oraz monki ze skóry licowej. Wybór zaskakujący dla wielu z Was, więc już spieszę z jego uzasadnieniem. Po pierwszej wśród moich kilkunastu par obuwia zaledwie jedna z nich to loafersy. Mało tego zostały uszyte one na masywnej podeszwie Dainite, metodą goodyear welted i ze skóry groszkowej. To w sumie but całoroczny, sprawdzający się z odpowiednią skarpetą i w listopadzie. Czy nie podobają mi się buty wsuwane? Wręcz przeciwnie – bardzo mi się podobają, zwłaszcza na cudzych stopach Znam osoby noszące je niemal codziennie, do wielu stylizacji od casualu po półformalne zestawy – to świetne obuwie, bardzo wygodne i eleganckie. Jednak ja dzielę mężczyzn na „Włochów” i „Anglików” i mi zdecydowanie bliżej do tej drugiej grupy (oczywiście jest też olbrzymia rzesza takich facetów, których nie da się przypisać do żadnej z tych grup, w zakresie mody i ubioru najbliżej im do Neandertalczyków). Moja żona uważa, że ubieram się jak księgowy (czyli domyślam się, że nudno), ja po prostu czuję się swobodnie w takich stylizacjach. Co nie znaczy, że nie podziwiam „Włochów” za ich odwagę, finezję i nonszalancką elegancję w ubiorze.

Wracając do butów – skórę zamszową uwielbiam, jest miękka i delikatna w dotyku, szybko układa się do stopy, a zarazem nadaje całości lekko chropowaty, męski styl. Monki natomiast to mój ostatni nabytek, bardzo je polubiłem i nie mogłem odmówić sobie wykorzystania ich w stylizacjach, tym bardziej, że ich kolor idealnie pasuje do pory roku.

Pierwsza stylizacja typowo smart casualowa, jest bardzo klasyczna. Wykorzystałem w niej marynarkę bez podszewki i konstrukcji uszyta w pracowni M.Ceran, z tkaniny będącej mieszanką wełny i jedwabiu od Ermengildo Zegny, bawełniane chino niemieckiej marki Hilt, koszulę z egipskiej bawełny z delikatnym printem uszytą przez Emanuel Berg i właśnie moje nowe monki Partigiani 7770 w kolorze jasnego brązu. Przewiewne tkaniny z luźnego splotu sprawiają, że nawet w upalne dni całość nosi się ze swobodą i luzem.

Monki są na podeszwie łączonej (guma ze skórą) co zapewnia im dużą uniwersalność. Dzięki temu podeszwa nie jest gruba i buty sprawdzają się w stylizacjach półformalnych, a są zabezpieczone na wypadek warunków atmosferycznych. Pasek Berwick dobrałem do koloru butów.

 

Monki podwójne Partigiani

To samo obuwie ubrałem do szarego garnituru, który założyłem na wesele kolegi. Wybrałem szary garnitur z wełny merino – cienkiej i luźno splecionej, niestety z podszewką, na szczęście w 100% naturalną. Uznałem, że stalowo-niebieski krawat z grenadyny marki Klasyczne Buty i jasno brązowe monki będą idealnie pasowały do stylizacji półformalnej. Co prawda moja żona, która zrobiła to zdjęcie stwierdziła, że mogłem ubrać jakieś szalone skarpetki, zamiast granatowych Pedemeia ale to ona jest „Włoszką”, nie ja W każdym razie moja lepsza połówka stwierdziła, że ze zdjęcia wieje nudą – cóż bycie „Anglikiem” tak czasami ma. Całość uzupełnia diver Logines i okulary ze szkłami fotochrom Hugo Boss. Jak dla mnie szaleństw jest tu dość

Stylizacja druga to właściwie też smart casual ale w bardziej luźnym wydaniu.

Wybrałem do niej moje ulubione spodnie – jeansy Hiltl, ponownie marynarkę M.Ceran bez podszewki z tkaniny wełniano-lnianej, koszulę w odważny print od Emanuel Berg (może jednak mam coś z Włocha) i buty Partigiani 7735 – zamszowe półbrogowane oxfordy. Jeansy często uważane są za zły wybór na letnie upały ale jak w każdym tak i w tym wypadku decyduje grubość i struktura splotu. Jeans to w końcu bawełna, która jest często używana do szycia letnich ubrań, mieszkańcy Arizony i Teksasu chodzą w nim w 40–sto stopniowych upałach, więc uznanie, że denim to nie jest tkanina letnia jest dużym błędem. Marynarka ma luźny splot i jest przewiewna, buty natomiast to ponownie wybór będący nawiązaniem do moich osobistych preferencji. Uszyte są metodą goodyear welted, na podeszwie łączonej i równie dobrze sprawdzą się w czerwcu jak i listopadzie. Jeśli ktoś zastanawia się czy nie jest w nich gorąco, to odpowiedź brzmi – nie. Uszyte są z naturalnej skóry, podeszwa zapewnia dobrą izolację, skórzana podszewka komfort stopom. Uważam, że to świetny but na każdą porę roku. Zresztą zobaczcie co założyłem do następnej stylizacji.

 

 

Stylizacja trzecia

Marynarka i spodnie nie pochodzą z tego samego  zestawu. Ta stylizacja to typowy zestaw koordynowany ale dzięki zbliżonym kolorom i podobnej fakturze z odległości kilku metrów wygląda jak garnitur. Patent ten bardzo mi się podoba – dzięki niemu osiągamy efekt garnituru, pozostając w stylu smart casualowym. Nie wymyśliłem go jednak sam – wyprzedził mnie Brunello Cucinelli, jednak jeśli się uczyć to od najlepszych, a Brunello to mój ulubiony projektant. W skład zestawu wchodzą spodnie i marynarka M.Ceran z cienkiej wełny, kolejna koszula print Emanuela Berga i zamszowe trzewiki z przeszyciem na nosku z limitowanej kolekcji Berwick uszytej specjalnie dla Salonu Klasyczne Buty. Buty dla odmiany są na skórzanej podeszwie ale sklep w ramach zakupu oferował bezpłatne zelowanie wysokiej jakości kauczukową nakładką Dunlop. Skorzystałem z tej możliwości, ponieważ chodzę w tych butach także jesienią. Skąd pomysł na takie zestawienie? Ponownie podpatrzony tym razem od Króla Luzu (King of Cool) Steva McQueena , który często nosił zamszowe trzewiki latem i  Daniela Craiga, którego możemy uznać za następcę legendarnego Amerykanina. Całość uzupełniłem brązowym krawatem z grenadyny marki Klasyczne Buty, który nawiązuje do koloru obuwia i podkreśla niezobowiązującą elegancję całości stylizacji.

Uważam, że całość wygląda świetnie – elegancko i męsko jednocześnie i znakomicie nadaje się na popołudniowy spacer brzegiem Wisły lub Motławy zakończony lamką wina lub drinkiem. W końcu jak powiedziała szefowa marki Prada zacytowana we wstępie tego wpisu „To co masz na sobie, świadczy jak prezentujesz się światu”. Chyba się zgodzimy, że każdy chciałby zaprezentować się jak najlepiej ?:)

Oczywiście jeśli wolicie do tego zestawu zamszowe oxfordy – też będą znakomitym wyborem.

Trzewiki używane w filmie „Wielka Ucieczka”

Tu z kolei kadr z filmu Spectre, na który Daniel Craig nosi na Saharze zamszowe buty za kostkę typu derby do zestawu koordynowanego.

 

 

Jak się ubrać na przedwiośnie

Mamy przedwiośnie. To taki dziwny okres przejściowy w którym nigdy nie wiadomo jak się ubrać. Jednego dnia może być +15 stopni ciepła, a drugiego sypnie śniegiem. W dodatku następuje topnienie śniegu lub opady deszczu, więc jest mokro. Wszystko to sprawia, że nie wiemy czy należy ubrać buty za kostkę czy mokasyny, sweter czy marynarkę, a może czapkę i szalik? Oto kilka naszych pomysłów

Jakie stroje nosić w okresie przejściowym.

Kilkukrotnie o tym pisaliśmy, że casual i smart casual stały się obecnie dominującymi stylami. Nawet osoby, które jeszcze do niedawna nosiły na co dzień garnitury, obecnie preferują zestawy koordynowane i smart casualowe. W tym tonie utrzymane są wszystkie trzy stylizacje. Wiosna już puka do drzwi więc zdecydowaliśmy się na stroje bardziej kolorowe i z przewiewnych tkanin. Jednocześnie nie zapomnieliśmy o tym, że zima ciągle nie daje za wygraną, więc ubrania wierzchnie są z wełny merino lub kaszmiru. Wszystkie elementy moich stylizacji są do kupienia w sklepie Klasyczne Buty www.klasycznebuty.pl

Stylizacja pierwsza, w której czuć już powiew wiosny.

Składają się na nią: wzorzysta koszula print Emanuel Berg, spodnie własnej marki Klasyczne Buty uszyte z wełny pochodzącej z legendarnej tkalni Loro Piana, kardigan Andrea Fenzi z wełny merino, buty loafersy ze skóry groszkowej uszyte w angielskiej manufakturze Barker. Uzupełnieniem całości jest pasek z tej samej skóry co buty.

Krótki komentarz – koszula jest z ultra miękkiej bawełny, we wzorzystych kolorach i motywie w kwiaty. Nie wszyscy mają wystarczająco odwagi by ją nosić, osobiście uważam, że świetnie pasuje do okresu przedwiośnia i wiosny. Kardigan w tym przypadku zastępuje marynarkę i ociepla całość stroju. Dzięki wełnie merino jest on stosunkowo cienki ale jednocześnie ciepły. Jak widzieliście sesja była na zewnątrz i nie czułem zimna pomimo kilkunastu minut zdjęciowych. Spodnie są z wełny od Loro Piany czyli kosmicznej wręcz jakości, ponownie dzięki wysokiej klasy tkaninie nie są grube, a zapewniają komfort nawet w chłodniejsze dni. Wreszcie loafersy, pisałem już https://klasycznebuty.pl/pl/blog/Loafer-but-nie-tylko-na-lato/105 o tym, że są to buty sprawdzające się także w zimniejsze pory roku. Moje Barkery, są na podeszwie Dainite i ze skóry groszkowej czyli bez żadnego problemu znoszą obecną przejściową pogodę. Całość ma charakter typowo casualowy ale dzięki koszuli, kardiganowi i spodniom można ją zakwalifikować do smart casualu. Dobra propozycja na casual Friday lub na home office.



Stylizacja druga ma charakter angielskiego country. Casualowy styl który uwielbiam.

Mamy więc golf Andrea Fenzi z wełny merino, wełnianą marynarkę bez podszewki i konstrukcji z pracowni M.Ceran , jeansy niemieckiej formy Hiltl (szyte we Włoszech), całość stylizacji wieńczą buty chukka marki Berwick ze skóry groszkowej, która obok zamszu jest moją ulubioną.

Krótki komentarz – to typowa stylizacja na okres przejściowy. Jeśli będzie naprawdę ciepło marynarkę można zdjąć. Spodnie jeansowe pasują do każdej pory roku ale do przedwiośnia są idealne. Wreszcie buty Chukka hiszpańskiej marki Berwick, szyte metodą goodyear welted– mój ulubiony model (pisałem o tym tutaj https://klasycznebuty.pl/pl/blog/Chukka-buty-za-kostke/85), mam ich 4 pary. Te na podeszwie Dainite i ze skóry zamszowej doskonale sprawdzą się nawet jeśli zima zaatakuje. Stylizacja casualowa, w angielskim, czyli najlepszym stylu.

Stylizacja nr 3 – klasyczny smart casual

Składa się z Kardiganu Andrea Fenzi z wełny merino i kaszmiru, koszuli print Emanuel Berg, wełnianych spodni Hiltl i butów Berwick 358.

Krótki komentarz: tym razem przedwiosenny smart casual – styl idealny do biura, czy na spotkania biznesowe o ile nie jest wymagany styl formalny. Kardigan tak jak w stylizacji nr 1 zastępuje marynarkę, koszula jest bardziej stonowana, a spodnie można z powodzeniem zestawić z wełnianą garniturową marynarką. Najbardziej casualowe są buty, za kostkę z charakterystycznym szwem na nosku, uszyte zamszu Janus – uchodzącego za najlepszy na świecie. Uważam jednak, że buty te pasują tu znakomicie nadając całości lekko drapieżnego wyglądu, ponadto je uwielbiam

Oczywiście każdą z tych stylizacji można uzupełnić płaszczem czy czapką (lub kaszkietem) lub szalikiem w razie potrzeby. Do ostatniej pasował będzie wełniany knit, jeśli chcemy podwyższyć stopień formalności, a do marynarki w stylizacji nr 2 można dodać poszetkę. Do wszystkich butów, jeśli akurat pada deszcz albo jest chlapa warto zastosować ochraniacze na obuwie. Chciałem Wam pokazać, że w okresie przejściowym można łączyć ze sobą ubrania typowo wiosenne (koszula, spodnie ze stylizacji 1) z zimowymi (golfy i spodnie ze stylizacji nr 3) i takie stylizacje nie tylko dobrze wyglądają ale i są funkcjonalne. Dziękuję Klasycznym Butom za udostępnienie strojów do sesji.

Bourbon


Stany Zjednoczone często są traktowane z lekceważeniem w dziedzinach mody, sztuki, kultury czy sztuki kulinarnej. Dość powszechnie Amerykanów uważa się za młodszych i nieco nieokrzesanych kuzynów mieszkańców Starego Kontynentu i marginalizuje ich znaczenie dla światowej sztuki czy mody.

Tymczasem to amerykańskie nieokrzesanie to nic innego jak umiłowanie prostoty i chęć ułatwiania sobie życia. Te dwie wartości do kulturalnego światowego dziedzictwa wnieśli Jankesi i tym samym zrewolucjonizowali i modę i sztukę. Ich największym wkładem jest stworzenie, a następnie wprowadzenie na salony stylu smart casual. Buty żeglarskie, koszule button down, spodnie chino, swetry warkoczowe, koszulki polo – to wszystko przyszło do nas właśnie z Ameryki. Jeśli chodzi o sztukę kulinarną to oprócz burgerów i steków jest cała masa amerykańskich potraw, którymi się delektujemy, a wina kalifornijskie należą do najlepszych na świecie.

To wszystko chociaż istotne jest jednak mniej ważne bowiem, według mnie, największym wkładem Amerykanów w światowe dziedzictwo jest … bourbon. Oczywiście królami whisky są Szkoci (chociaż równie dobre produkowane są w Japonii i Kanadzie) ale to właśnie Jankesi z Kentucky stworzyli swoją odmianę tego trunku określaną jako whiskey. Jest ona tym samym w dziedzinie alkoholi czym koszula button down w modzie męskiej – casualową i świetną wersją klasyki.

Czym jest whiskey i jak się do tego ma Bourbon?

Whisky od whiskey (czyta się to identycznie) różni się tym czym grog od rumu 🙂 Czyli głownie miejscem, w którym alkohol został wytworzony. Whiskey wytwarza się oczywiście w USA i tam używa się do tego głównie kukurydzy, ale także w Irlandii gdzie do jej produkcji służy jęczmienny słód. W przeciwieństwie do szkockiego odpowiednika, whiskey jest trzykrotnie destylowana, a produkty, z których powstaje nie są wędzone. Trunek ten musi leżakować co najmniej 2 lata w dębowych beczkach – których używa się tylko raz do tego procesu. Co ciekawe jednak beczki te nie są niszczone, a sprzedawane do…Szkocji i w nich leżakuje whisky :).

Jest mnóstwo teorii skąd w nazwie wzięło się te dodatkowe „e”. Najpopularniejsza z nich głosi, że w XIX wieku „szkocka” była uważana za alkohol kiepskiego gatunku i by od niej odróżnić swój trunek, farmerzy z Kentucky dodali właśnie to „e” do nazwy. Właśnie ten Stan ze względu na warunki pogodowe został uznany za idealny do produkcji tego alkoholu, zwłaszcza woda z tamtejszych gór uchodzi za idealną do procesu produkcji whiskey.

Skoro wiemy co to jest whiskey, to czym w takim razie jest Bourbon?
Jak mówią Amerykanie – all Bourbon is whiskey but not all whiskey is Bourbon.

 

Jest to alkohol typowy dla USA, którego standardy ustalił w 1964 roku amerykański Kongres.

Podczas jego produkcji minimum 51% zbóż stanowi kukurydza. Nowo powstały destylat musi mieć zawartość alkoholu przynajmniej 80%. Bourbon leżakuje wyłącznie w nowych opalonych beczkach dębowych, a minimalna zawartość alkoholu w butelce wynosi 40%. Tzw. straight Bourbon musi leżakować minimum 2 lata, natomiast jeśli czas leżakowania nie przekracza 4 lat to musi być on oznaczony na butelce.

Efektem tych wszystkich procesów jest lekko słodkawy smak, w którym wyczuwa się aromat przypraw korzennych, wanilii i karmelu. Pomimo większej zawartości alkoholu Bourbon ma łagodniejszy smak, co nie znaczy, że nie jest wytrawny – jest jak najbardziej, różni się jednak tym od whisky czym hiszpańskie Syrah od włoskiego Brunello di Montalcino, jest lżejszy, przyjemniejszy w smaku (w każdym razie ja tak uważam).

Najpopularniejszym bourbonem na świecie produkowanym od 1795 roku jest oczywiście Jim Beam. Nawet w swojej podstawowej wersji to dobry wybór, dojrzewa przez 4 lata w dębowych beczkach i do jego produkcji nie stosuje się jakichkolwiek dodatków smakowych i koloryzujących. Jeśli jednak poszukujecie czegoś więcej polecam Jim Beam black – wersję, która leżakuje w beczkach z białego dębu przez 6 lat. Alkohol ten został nagrodzony Bourbon Trophy na International Wine and Spirit Competition (IWSC) w 2016 roku. Proponuję spróbować zarówno podstawowej wersji jak i 6-cio letniej. Nie trzeba być znawcą by wyczuć różnicę.

Moim absolutnym faworytem jeśli chodzi o bourbony, a najprawdopodobniej także alkohole jako całość jest Wild Turkey 101. Sam alkohol został stworzony przez Eddiego Russella oczywiście w Kentucky. To syn legendarnego master distillera Jimme’go Russella, który zajmuje się produkcją bourbonu Wild Turkey od 1954 roku. Pomimo ponad 80 lat na karku senior roku Russellów osobiście nadzoruje wszystkie etapy produkcji tej whiskey. Już odmiana 81 jest świetna, natomiast wersja 101 to ośmioletni Bourbon leżakujący w beczkach z białego dębu o oznakowaniu 4 (najgłębsze i najbardziej szlachetne). Ten bourbon jest filtrowany w temperaturze pokojowej, po czym bez rozcieńczania wodą rozlewany wprost do butelek. Zawartość alkoholu w nim przekracza więc 50%. Mimo to jest bardzo delikatny w smaku i aromatyczny. Polecam z całego serca.

Kolejnym z bourbonów, które lubię jest Bulleit i to pomimo jego mocno wytrawnego smaku. Zawdzięcza go wysokiej zawartości żytniej whiskey (około 30%). Proces jego tworzenia jest mocno skomplikowany, zwłaszcza jak na ceniących prostotę Amerykanów. Najpierw produkuje się 10 rodzajów whiskey, które następnie leżakują 6 lat i po tym okresie są mieszane. Tak powstaje Bulleit Bourbon o bardzo wyrazistym smaku. Cenię go niżej niż Wild Turkey, jeśli ktoś szuka czegoś pośredniego pomiędzy whisky a whiskey to jest duża szansa, że ten alkohol stanie się jego ulubionym. Tym bourbonem delektował się Sylwester Stallone (grający, tak na marginesie, płatnego zabójcę) w filmie „Bullet to the Head”. Poniżej kadr z filmu, z tym bourbonem w roli głównej.

Jeśli ktoś oglądał filmy o perturbacjach innego zawodowego zabójcy Johna Wicka, granego przez Keanu Reevesa to zapewne zwrócił uwagę, że z kolei jego ulubionym drinkiem był właśnie inny Bourbon. Wick pijał Blanton’s Bourbon, który należy do odmiany single barrel (mniej więcej to samo co single malt w przypadku whisky). Według mnie największą zaletą tego konkretnego Bourbona jest… świetna butelka z charakterystycznym jeźdźcem na koniu. Sam bourbon mnie nie powalił na kolana i uważam, że jego cena jest stanowczo za wysoka w stosunku do jakości. Warto spróbować chociaż raz, by ocenić czy single barrel bourbon to jest alkohol dla mnie i poczuć się jak najlepszy hitman na świecie. Oby tylko John Wick się do nas na drinka nie przysiadł… 😉

Poniżej kadr filmu John Wick II. Na stoliku Blanton’s Green Label Bourbon.

Inną słynna postacią, która zamówiła Bourbon był Bond, James Bond w filmie Live and Let Die. Roger Moore grający agenta 007 chciał odróżnić swojego bohatera od postaci stworzonej przez Seana Connery palił więc cygara i zamówił w clubie w Nowym Orleanie ulubiony trunek Ameryki. Niestety agent JKM wpadł w zasadzkę przed otrzymaniem drinka. Żeby było ciekawiej prywatnie Szkot Sean Connery lubił Jim Beama, podczas gdy Londyńczyk Moore pijał szkocką 🙂


Jak pić Bourbon

Ja osobiście najbardziej lubię – solo w temperaturze pokojowej, ewentualnie z kostką lodu. Są tacy, którzy preferują z colą. Najsłynniejszym drinkiem z tym alkoholem jest chyba Manhattan, tworzony ze słodkim wermutem i angosturą bitters (bardzo esencjonalny i gorzki likier). Ten ostatni jest zresztą bardzo często używany jako dodatek do koktajli na bazie bourbona.

Jest mnóstwo odmian bourbonów i tysiące drinków z nim związanych, ja wymieniłem moje ulubione (Wild Turkey, Jim Beam Black), te które uważam za ciekawe (Bulleit) lub są słynne (Blanton’s). Proponuję samemu spróbować i przekonać się czy najsłynniejszy alkohol Ameryki przypadnie Wam do gustu. Mnie przypadł. Bardzo.

Dlaczego kocham zamsz?

Na to pytanie mógłbym odpowiedzieć krótko, bo jest super. Zdaję sobie jednak sprawę, że ta lakoniczność mogłaby Wam nie wystarczyć, dlatego postaram się udowodnić albo przynajmniej przekonać, że zamsz to świetny materiał.

Zamsz to wewnętrzna część skóry

Zamsz to skóra, wbrew wielu obiegowym opiniom. Uzyskuje się go z wewnętrznej części skóry – mizdry, dzięki czemu ma charakterystyczny meszek oraz jest miły, miękki w dotyku. To właśnie to połączenie naturalnej miękkości z nieco chropowatym wyglądem sprawia, że skóra zamszowa jest bardzo często wykorzystywana przy szyciu butów. Buty szyte z tego materiału mają wiele zalet: dużo szybciej dopasowują się do stopy niż skóra licowa, są miękkie oraz świetnie wyglądają we wszystkich stylizacjach casualowych i smart casualowych. To dlatego James Bond, grany przez Daniela Craiga kocha te buty – zresztą zobaczcie sami, na zdjęciu w zamszowych butach za kostkę i sztruksowym garniturze. Zresztą prywatnie Craig również często pokazuje się w zamszowych trzewikach.

Zamsz nadaje całości stylizacji charakterystycznego męskiego, nieco drapieżnego wyglądu co w sumie kontrastuje z jego miękkością. Przyznam, że lubię kiedy mężczyzna wygląda jak…mężczyzna. Nie oznacza to dla mnie braku elegancji – wręcz przeciwnie od małego dziecka byłem uczony by wyglądać elegancko i schludnie. Jednak według mnie męski strój powinien być w miarę prosty, mało krzykliwy i mieć w sobie charakter, pewną szorstkość, chropowatość. Właśnie dlatego, że jestem miłośnikiem takiego stylu, uwielbiam zamszowe buty i mam ich kilka par.

 

Na zdjęciu, poniżej w moich ulubionych desert boots legendarnej angielskiej marki Barker – Monty oraz drugich w kolejności ulubionych butach – trzewikach marki Berwick z fantastycznego zamszu Janus. Obie stylizacje są jesienne, w pierwszej jestem w kardiganie z bawełny, na drugiej mam na sobie dzianinową marynarkę Andrea Fenzi z wełny merino. Celowo wybrałem do artykułu stroje pasujące do pogody październikowej. O ile bowiem buty zamszowe zaczynają się cieszyć coraz większą popularnością latem, to wiele osób ciągle obawia się ich zakładania jesienią i zimą. Panuje bowiem przekonanie, że zamsz jest nieodporny na wilgoć. Jak jest w rzeczywistości? Jest to skóra, w dobrych butach zazwyczaj cielęca, a żadna skóra nie lubi wody, nawet olejowana. Każde buty uszyte z tego właśnie materiału należy odpowiednio zabezpieczyć, by mogły wyjść bez szwanku w starciu z wilgocią. Ta zasada dotyczy i zamszu.

 

Jak zabezpieczamy skórę zamszową?

 

Do zamszu stosujemy impregnat, potraktowana nim skóra świetnie poradzi sobie z deszczem i śniegiem. W moim przekonaniu zamsz wymaga znacznie mniej pielęgnacji niż skóra licowa, którą należy regularnie kremować i pastować. Zamszowe obuwie raz na dwa tygodnie spryskujemy nano protectorem i to wystarczy do podstawowej pielęgnacji. Ewentualne zabrudzenia można wyczesać specjalną szczotką z włosiem miedzianym.





Zamszowe desert boots marki Barker to doskonały dodatek do stylizacji casualowej


Trzewiki z świetnego zamszu Janus doskonale współgrają z koszulą i marynarką dzianinową z wełny merino


Do jakiś strojów pasują zamszowe buty?


Pamiętajmy, że w hierarchii formalności skóra ta zawsze stoi niżej niż licowa. Dlatego buty zamszowe to najlepszy przyjaciel wszystkich stylizacji od biznes casual do casual. Na zdjęciu powyżej Daniel Craig nosi je do nieformalnego, sztruksowego garnituru, ja z kolei mam na sobie kolejno: strój casualowy i smart casualowy. Idealne spodnie do butów zamszowych to chino, jeansy będę również pasowały ale w tym wypadku zalecam odrobinę ostrożności – dobrym wyborem będą zamszowe sztyblety.

Pamiętajmy, że z zamszu szyje się wszystkie rodzaje butów od Oxfordów cap toe po brogowane derby i monki. Każdy więc miłośnik tej skóry znajdzie coś dla siebie. W przypadku garniturów znakomicie pasują brogowane oxfordy lub właśnie monki, które nadają nieco luzu i drapieżności nawet nudnym szarym czy granatowym dziennym garniturom. Zobaczcie poniżej jak świetnie wyglądają takie połączenia. Celowo wybrałem czarną koszulę z niebywale miękkiej bawełny od Emanuel Berg oraz skarpetki w jesiennej tonacji, chciałem by wprowadziły kontrast do dosyć monochromatycznej stylizacji. Zamszowy pasek, brązowy zegarek i oprawki do okularów w tym samym kolorze dobrze współgrają z granatem. Pomimo zastosowania trzech kolorów stylizacja, jest spójna, a dzięki butom i koszuli ma charakter i nie kojarzy się z nudnym korpo stylem.

Do szczególnie efektownych należą połączenia zamszu i skóry licowej. Ta sama stylizacja z butami za kostkę Leonardo Ebony toskańskiej marki Borgioli Fratelli.

Do moich ulubionych butów, które wręcz powinny być uszyte z zamszu należą chukka. Ten prosty, łatwy w zakładaniu model – klasyczne chukka są na 2 lub 3 dziurk, wygląda po prostu obłędnie. Pasuje do wszystkich stylizacji casualowych od jeansów i swetrów po spodnie chino i marynarki. U góry prezentowałem już moje ukochane chukka od Barkera, a poniżej fantastyczne desert boots uszyte przez mistrzów z Toskanii Borgioli Fratelli. Jeśli szukasz idealnych butów casualowych – cóż właśnie je znalazłeś.

Borgioli Fratelli Velour Martor równie dobrze pasują do strojów koordynowanych jak i jeansów

 

Czy zamsz ma wady?

 

Cóż ja ich nie znam. Serio. Oczywiście trzeba o niego dbać ale o każdą skórę trzeba – jeśli jednak nie chcemy dbać o obuwie to pozostaje nam kupowanie butów z gumy lub plastiku i wymienianie ich co 2-3 miesiące. Zamsz jest miły w dotyku, łatwo układa się do stopy, wygląda świetnie, czegoż można chcieć więcej. Kiedy się nad tym zastanowię to wszystkie moje buty są z zamszu lub skóry groszkowej, jedyne dwa modele ze skóry licowej to klasyczne oxfordy cap toe jeden czarny, drugi kasztanowy. Dla mnie zamszowe buty to uosobienie komfortu i męskiej, nieco szorstkiej elegancji.

Strój casual, czyli elegancja w bardziej przystępnym wydaniu


Bardzo modny obecnie styl casual w sensie dosłownym oznacza po prostu strój nieformalny. Czy jednak wynika stąd, iż styl casual męski to po prostu „codzienne ubranie”, ergo ubiór na dobrą sprawę nie będący żadną przemyślaną stylizacją? W żadnym wypadku! Reguły rządzące stylistyką męskiego stroju casualowego są z oczywistych względów znacznie bardziej plastyczne, niż ma to miejsce w odniesieniu do stylistyk stricte eleganckich. Nie oznacza to jednak, że strój casual polega na całkowitej dowolności oraz braku dbałości o harmonijną kompozycję poszczególnych elementów.

Czym właściwie jest styl casual?

Stylizacje casualowe są niejako z zasady eklektyczne i nierzadko wymykają się ustalonym modowym kanonom. Sprawia to, że trudno w sposób jednoznaczny i bezsporny zdefiniować tę stylistykę. Można jednak pokusić się o lapidarne stwierdzenie, że strój casualowy oznacza po prostu codzienną elegancję. Są to więc stylizacje, w których powinniśmy czuć się swobodnie ale w których jednocześnie powinniśmy dobrze wyglądać.
Podstawowe elementy stylu casual? Oczywiście najczęściej pojawiające się i najbardziej popularne składniki to koszula z długimi rękawami oraz spodnie jeansowe. 


Jeansy, koszula oraz buty skórzane bynajmniej nie stanowią jednak jedynego wariantu męskiego stylu casual. Wymienione połączenie jest najbardziej oczywiste oraz najbardziej bezpieczne. Strój casualowy męski odznacza się jednak daleko idącą elastycznością, co oznacza, że przy odrobinie wyczucia można weń wkomponować naprawdę różne elementy. Ciekawa propozycja to na przykład spodnie chino. Będą się one dobrze komponować zwłaszcza z określonymi rodzajami obuwia (Loafersy, buty Chukka) a także mniej oficjalnymi marynarkami z bawełny lub jedwabiu.
Oczywiście jednak wielu mężczyzn po prostu nie uznaje innych spodni „na co dzień”, niż dżinsy. Czy jest to coś złego? Absolutnie nie! Pamiętajmy, że, jak sama nazwa wskazuje, styl casual ma być ubiorem codziennym, ergo powinniśmy się w nim dobrze i komfortowo czuć. Nie więc sensu na siłę eksperymentować na przykład z bardzo niskimi butami, spodniami chino czy kolorowymi marynarkami. Bardziej oczywiste stylizacje w rodzaju koszula plus jeansy plus półbuty skórzane lub sneakersy również może wyglądać naprawdę dobrze.

Jakie buty dobrać do stroju casual?

Można powiedzieć, że znacznie łatwiej będzie wyliczyć rodzaje obuwia, które nie mogą spełniać funkcji elementu stroju casual, niż te rodzaje butów, które ze stylem casualowym jak najbardziej mogą się komponować. Dlaczego? Po prostu z tej przyczyny, że pierwsza kategoria będzie uwzględniać właściwie tylko najbardziej formalne rodzaje butów. Bez większych problemów do stylizacji casualowej będą natomiast pasować chociażby buty chukka, mokasyny czy sztyblety.

Buty casual to bardzo często oczywiście także obuwie wykonane z zamszu. Po pierwsze jest ono lekkie i wygodne, a po drugie łatwo się komponuje z mniej oficjalnymi stylizacjami. Na dobrą sprawę np. zamszowe sztyblety lub półbuty bez problemu skomponujemy zarówno ze zwykłą koszulą i jeansami, jak też ze stylizacją, która znajduje się gdzieś na pograniczu właściwego stylu casual a stylistyki znanej jako strój casual business.

Pamiętajmy, że moda to nie matematyka i czasami naprawdę trudno określić, gdzie kończy się jedna stylistyka a zaczyna inna. Granice są również płynne po prostu ze względu na rozwój trendów: jeszcze jakiś czas temu takie buty, jak dzisiejsze sneakersy raczej nie miałyby szans być uznawane za uosobienie jakiejkolwiek formy męskiej elegancji. A przecież dzisiaj widzimy, że popularny sneakersy pasują nie tylko do koszul i jenasów, ale w wielu wypadkach nawet do marynarek lub mniej formalnych garniturów!

Można zaryzykować tezę, że płynność oraz zmienność współczesnej męskiej mody znajdują najbardziej adekwatny wyraz właśnie w obrębie stylu casualowego. Rozpiętość stylistyk, wchodzących w skład tej kategorii jest bowiem naprawdę imponująco. Na dodatek, definicyjną wręcz cechą stylu casual jest właśnie jego otwartość a więc po prostu możliwość swobodnego kształtowania nowych, niespodziewanych kreacji.

Styl casual business, czyli odrobinę więcej restrykcji

Powyżej mówiliśmy o „typowym” stylu casual. Warto jednak pamiętać, że ta stylistyka wykształciła kilka swoistych podkategorii. Jedną z nich jest styl casual business? W czym jednak właściwie rzecz oraz na czym polega różnica pomiędzy stylistyką casual business a stricte formalnym strojem męskim? Już wyjaśniamy.

Nasze życie to jak wiadomo zbiór rozmaitych okazji, okoliczności i sytuacji. Czym innym jest więc np. spotkanie biznesowe, czym innym wyjście do teatru a czym innym wyjście na miasto do prestiżowej restauracji. Oczywiście, można powiedzieć, że każda z wymienionych okoliczności wymaga elegancji. To prawda. Ale czy stylizacja doskonała w realiach spotkania biznesowego aby na pewno będzie równie odpowiednia np. do teatru? Właśnie w tym miejscu zaczynamy rozumieć, że „elegancja” jest bardziej kategorią, niż zbiorem statycznych kategorii i nakazów. W ramach tej kategorii wyróżniamy różne formy elegancji. Jedną z takich form jest właśnie stylistyka casual business.

Na samym początku zaznaczmy, że nie jest to tym samym, co tzw. styl sportowo elegancki. Jakie są więc cechy konstytutywne stylu casual business? Często ta stylistyka bywa określana mianem dress code’u konferencyjnego. Co to oznacza? Strój casual business to kategoria, która w zamierzeniu ma łączyć elegancję z pewną dozą lekkości, właściwej codziennemu ubiorowi.

W obrębie stylistyki casual business jak najbardziej dopuszczalne są więc między innymi bawełnianie marynarki w stonowanych kolorach (przy czym marynarka w stylistyce casual business powinna być odrobinę krótsza, niż klasyczna). W grę wchodzą także eleganckie swetry oraz, rzecz jasna, koszule. W odniesieniu do tych ostatnich na szczęście nie musimy ograniczać się jedynie do bieli oraz najbardziej klasycznych fasonów. Świetnie sprawdzą się zwłaszcza koszule z bawełny egipskiej: przeważnie posiadają one dosyć klasyczny krój, jednak kolor materiału jest bardziej połyskliwy i wyrazisty, niż w przypadku zwykłej bawełny. W ten sposób nawa szara koszula może prezentować się ciekawie i efektownie.


Warto przy tym pamiętać, że strój casual business również jest kategorią, a nie jednym określonym kodem. Co to oznacza? Zależnie od charakteru okoliczności bardziej wskazane będzie oscylowanie stylistyki w kierunku stroju formalnego lub też w drugą stronę a więc w kierunku tzw. smart casual. Często zresztą trudno na pierwszy rzut oka odróżnić, czy dana stylizacja to strój smart casual czy może raczej nieco bardziej odważna wariacja z zakresu casual business.

Można więc powiedzieć, że chociaż szeroka pojęta stylistyka casual jest elastyczna oraz stwarza wiele ciekawych możliwości, to jednak właśnie ze względu na tę dowolność stosunkowo łatwo tutaj o stylistyczną wpadkę.

Buty na zimę: wszystko co powinieneś o nich wiedzieć


Zimowe buty męskie to wbrew pozorom świetna stylizacja nie tylko na miesiące zimowe czy jesienne. Dzięki swojej uniwersalności buty zimowe męskie mogą znakomicie komponować się również ze stylizacjami wiosennymi a-przy odpowiednim wyczuciu i zachowaniu umiaru – nawet ze strojem letnim.


Zimowe buty męskie, propozycja nie tylko na zimę


Standardowo buty zimowe dla mężczyzn będą oznaczać przede wszystkim wysokie trzewiki. Jest to podyktowane nie tylko względami stricte estetycznymi, ale po prostu wymaganiami, jakie przed obuwiem stawiają zimniejsze pory roku. Chociażby na ulicach Madrytu czy Lizbony zimą bez problemu spotkamy na ulicach mężczyzn ubranych w krótkie buty. Warunki charakterystyczne dla naszej szerokości geograficznej są jednak odmienne: deszcz, niskie temperatury, zalegające na ulicach kałuże a niekiedy nawet śnieg- to wszystko powoduje, że obuwie zimowe męskie za kostkę jawi się jako po prostu naturalny wybór na tę porę roku.
Warto jednak pamiętać, że buty zimowe męskie za kostkę występują w wielu, naprawdę różniących się pomiędzy sobą wariantach. Nawet klasyczne trzewiki, które wydają się opcją typowo „zimową”, mogą być umiejętnie wkomponowane w stylizację letnią lub wiosenną. Pewnym punktem orientacyjnym mogą w tym zakresie tzw. kowbojki, czyli również typowe buty dla mężczyzn, jakkolwiek cechą akurat tego rodzaju obuwia nie są akcenty klasycznej elegancji. Jak jednak wiadomo, kowbojki nosi się bez względu na porę roku: wysokie, mocne buty znakomicie pasują do podwiniętych jasnych jeansów i niektórych koszul. 

Naturalnie, trzewiki odznaczają się odmiennymi walorami estetycznymi, niż typowe kowbojki. Wkomponowanie ich w stylizację inną, niż zimowa lub jesienna, będzie wymagać odrobiny wysiłku. Jest to jednak jak najbardziej możliwe. Przykład? Oczywiście Daniel Craig. Słynny aktor jest znany ze swojej skłonności do noszenia właśnie trzewików. Co więcej, przeglądając różne stylizacje odtwórcy roli Jamesa Bonda bez problemu zauważymy, że trzewiki skórzane kapitalnie wręcz komponują się zarówno z zestawem jeansy plus koszula, jak też nawet z garniturami. 
Kolejny ciekawy fakt to informacja, iż Daniel Craig mierzy 178 cm. Przy tym wzroście wysokie buty za kostkę wykazują oczywiście jeszcze jedną, również istotną zaletę: dodają 2 lub 3 centymetry a dodatkowo optycznie wydłużają nogi, przez co sylwetka wyraźnie nabiera smukłości. 


Czy noszenie trzewików wiosną lub latem jest wygodne?


Co zrozumiałe, w cieplejsze pory roku mamy naturalną tendencję do tego, aby wybierać raczej lekkie obuwie. Wielu mężczyzn rezygnuje nawet z rozważenia butów za kostkę właśnie z obawy przed nadmiernym forsowaniem nóg. A jaka jest prawda? Tak samo jak prawie zawsze, również w tym wypadku wszystko będzie zależeć po prostu od jakości obuwia.

Przede wszystkim, buty męskie wysokie wcale nie muszą być ciężkie. Pamiętajmy, że istnieje naprawdę ogromna różnica pomiędzy obuwiem z wyższej półki a butami z sieciówek.

Po drugie, trzewiki zimowe męskie niekoniecznie muszą być wykonane ze skóry licowej. Inna – również bardzo ciekawa opcja b- to lekka podeszwa oraz zamsz. Co więcej, trzewiki z zamszu będą co do zasady odznaczać wyraźnie mniej formalnym stylem, niż buty zimowe męskie skórzane. Może to więc stanowić istotną zaletę dla tych mężczyzn, którzy jeszcze nie do końca ufają swojemu wyczuciu i np. nie chcą ryzykować wyraźnie ekstrawaganckich stylizacji a la Daniel Craig. Buty za kostkę z zamszu same z siebie będą bardzo dobrze komponować się z jeansami, zwłaszcza jasnymi a także koszulą (raczej z podwiniętymi rękawami) lub białymi, nieco bardziej obszernymi koszulkami. 

Czy buty za kostkę w upały to na pewno dobry pomysł?


Kolejna ważna kwestia a zarazem wątpliwość wielu mężczyzn dotyczy tego, czy buty zimowe męskie skórzane noszone latem nie będą np. nadmiernie grzać stopy lub spowodować wzmożonego wydzielania potu. W tym miejscu kolejny raz należy powrócić do tego, o czym była mowa już wcześniej a mianowicie: jakości obuwia.

Nadal bardzo często pojęcie o właściwościach poszczególnych rodzajów butów męskich wyrabiamy sobie bowiem na bazie tego, co oferują sieciówki. Gdzie tkwi błąd? Otóż buty zimowe męskie pośledniej jakości praktycznie zawsze oznaczają gorszy materiał. W takich warunkach stopa faktycznie może się niemiłosiernie wręcz pocić. Tym bardziej, że nadal bardzo częstą praktyką jest wypełnianie butów za kostkę grubymi warstwami ocieplenia ze sztucznych materiałów. Tak skonstruowane buty za kostkę po prostu muszą męczyć stopę, nie ma innej możliwości.

Zupełnie inaczej przedstawia się jednak sytuacja wówczas, kiedy trzewiki prezentują odpowiednio wysoki standard. Dobra skóra nie generuje nadmiernego ocieplania stopy. W trzewikach dobrej jakości nie znajdziemy również żadnych zbędnych „dociepleń”. Konkluzja? O ile tyle tylko buty za kostkę prezentują odpowiednią jakość, ich noszenie wiosną a nawet latem nie będzie nam przysparzać żadnych problemów. 

Jak rozciągnąć buty, czyli sprawdzone i bezpieczne sposoby



Jeden z częściej pojawiających się a zarazem bardziej dokuczliwych problemów po zakupie nowego obuwia to niedopasowanie rozmiaru buta do rozmiaru naszej stopy. Kłopot nie musi jednak wynikać z faktu, iż nabyliśmy np. buty w zbyt małym rozmiarze. Buty skórzane po same z siebie na początku mogą uciskać stopę, co stanowi celowy zabieg producentów. Dopiero po pewnym czasie skóra zaczyna dopasowywać się do stopy, przez co problem znika samoistnie. Tym niemniej, proces ten można umiejętnie przyspieszyć. Co więcej, mamy do dyspozycji więcej niż jedną sprawdzoną metodę na to, jak rozbić buty.

Przyjrzyjmy się tej kwestii nieco dokładniej biorąc „na warsztat” różne sposoby na to, jak rozciągnąć buty.


Zbyt ciasne buty: co z tym zrobić?


Na samym początku należy zaznaczyć, że wiele będzie tutaj zależeć po prostu od rodzaju oraz jakości wybranego przez nas obuwia. Modele lepszych marek niemal zawsze na początku sprawiają wrażenie zbyt ciasnych. Jak wspomniano, jest to zabieg celowy. Buty z czasem zaczną coraz lepiej przylegać do stopy, aż w końcu dopasują się do niej wręcz idealnie. Takie podejście producentów jest jak najbardziej zasadne.

Dlaczego? Samo dobranie rozmiaru butów do rozmiaru stopy to jeszcze nie wszystko. Każda męska stopa jest bowiem tak naprawdę nieco inna. Różnice mogą dotyczyć szerokości, rozmiaru podbicia czy śródstopia a więc palców.

Zdecydowanie najlepsza odpowiedź na pytanie pt. jak rozciągnąć skórzane buty brzmi: chodzić w nich przez odpowiednio długi czas.

Czy jest to rozwiązanie komfortowe? Niestety nie. Należy nastawić się na to, że przez pierwsze kilka tygodni buty będą zbyt ściśle przylegać do stopy a niekiedy nawet ją obcierać. Cierpienie jest jednak jak najbardziej warte stawki, ponieważ w rezultacie otrzymamy parę markowych butów o rozmiarze doskonale dopasowanym do naszych stóp, co oznacza naprawdę świetny efekt estetyczny a także komfort użytkowania.

Bez wątpienia przydadzą się nam jednak pewne dodatkowe „pomoce”.

Wiemy już bowiem, jak rozszerzyć buty. Kolejne pytanie brzmi: co zrobić, aby ten proces był możliwie jak najmniej nieprzyjemny? Oczywiście warto będzie korzystać ze specjalnych plastrów, zwłaszcza jeżeli buty obcierają piętę. Następna opcja to użytkowanie przez pewien czas nieco grubszych skarpet. W ten sposób ewentualne ocieranie czy pilenie będzie naturalnie „amortyzowane” właśnie przez skarpetki.

Istnieją jednak ponadto także nieco bardziej specjalistyczne sposoby na to, jak rozepchać buty. W tym miejscu należy jednak zaznaczyć, że nie metody, które zostaną wymienione w dalszej części tekstu nie sprawdzą się we wszystkich możliwych przypadkach.

Poszerzanie butów przy użyciu prawidła


Jak przebiega ten proces? Ciasne buty uzyskują „wkład” w postaci prawidła, które jest owinięte w bawełnianą szmatkę lub frotową skarpetę. Skarpeta powinna być delikatnie nawilżona w tych partiach, gdzie but jest zbyt ciasny. Buty w tym stanie zostawia się na noc. Przez te kilkanaście godzin wilgoć sprawia, że skóra w określonych miejscach staje się bardziej miękka i elastyczna. Potem wystarczy już tylko założyć poszerzone w ten sposób buty, aby jak najszybciej dopasowały się one do stopy w celu utrwalenia efektu.

Jak jednak wspominano, ta metoda nie zadziała we wszystkich wypadkach. Przede wszystkim nie jest to szczególnie efektywna metoda na to, jak rozciągnąć buty w palcach. Po drugie, ten zabieg przyniesie spodziewane rezultaty tylko i wyłącznie wówczas, kiedy rozmiar butów jest odpowiednio dobrany do wielkości naszej stopy. Innymi słowy nie ma co liczyć na to, że użycie prawidła zadziała na przykład na obuwie, które jest o 2 rozmiary za małe. Nie bez znaczenia jest tutaj także jakość skóry. Dobra skóra cielęca z zasady cechuje się wysoką elastycznością, przez co buty z niej wykonane znacznie łatwiej dopasować do stopy. W przypadku natomiast tańszego obuwia z sieciówek efekt może być daleki od zamierzonego.


Sposób nr 2, czyli poszerzanie (rozciąganie) obuwia na kopycie szewskim

 

O ile rozciąganie butów na prawidle od biedy może zostać wykonane we własnym zakresie, o tyle już rozciąganie butów na kopycie szewskim z konieczności wymaga wizyty w wyspecjalizowanym warsztacie szewskim.
Niektóre warsztaty szewskie np. serwis sklepu Klasyczne Buty pracują nie tylko stacjonarnie, ale można do nich przysłać obuwie.

Warto przy tym wspomnieć, że rozbijanie butów na kopycie szewskim jest metodą wysoce efektywną, która pozwala na poszerzenie obuwia praktycznie w każdej partii, w tym nawet śródstopiu. W przypadku wysokiej jakości maszyn możliwe będzie nawet wydłużenie butów, aczkolwiek akurat w tym aspekcie możliwości są dosyć ograniczone.

W tym miejscu czytelnikowi należy się jednak kilka istotnych uwag. Przede wszystkim finalny efekt rozbijania butów na kopycie szewskim w ogromnej wręcz mierze będzie uzależniony od jakości obuwia. Powinny to być dobre, markowe buty wykonane ze jakościowej skóry a także wyposażone w solidne i mocne szycia. Nie zaleca się stosowania kopyta szewskiego w przypadku butów, które nie są szyte, lecz klejone.

W tym wypadku niestety często zdarza się, że finalnym rezultatem jest zniszczenie obuwia. Zakłady szewskie co prawda oferują takie usługi, jednak rozbijanie butów klejonych zawsze będzie odbywać się na ryzyka klienta.


Oczywiście, przed wyborem zakładu, w którym ma dojść do poszerzenia naszych butów na kopycie szewskim, dobrze będzie zasięgnąć dodatkowych informacji. Przede wszystkim należy sprawdzić, czy dany zakład dysponuje naprawdę nowoczesnym sprzętem a także posiada odpowiednie doświadczenie w zakresie poszerzania butów.



Czy warto się elegancko ubierać w domu?

Czy warto się elegancko ubierać w domu?

To pytanie zadał mi dziennikarz przygotowujący się do artykułu o home wear. Brzmiało ono w części tak „Jak w tym przypadku można połączyć domową wygodę z elegancją? Czy warto Pana zdaniem w ogóle ją wprowadzić, skoro w domu widzą nas zazwyczaj tylko domownicy?”.

Przyznam, że zdumiało mnie ono tak bardzo, że postanowiliśmy napisać nie tylko krótką odpowiedź ale cały artykuł.

Pytanie to można bowiem zadać inaczej, mianowicie dla kogo się ubieramy? Dla siebie czy dla innych? Tak samo można zapytać, czy zasady savoir vivre podczas jedzenia stosujemy wyłącznie w restauracji, a w domu gdy nas nie widzi nikt obcy to jemy jak prosięta? Jest w końcu cos takiego jak kultura osobista, której strój czy zachowanie przy stole jest częścią składową, którą się albo ma albo jej nie ma, niezależnie od tego czy ktoś na nas patrzy czy nie. Przyznam, że o mężczyznach, którzy starają się elegancko ubierać i kulturalnie zachowywać wyłącznie w towarzystwie obcych osób, a w obecności żony i pozostałych domowników uważają, że mogą zapomnieć o zasadach savoir vivre nie mam najlepszego zdania. Wręcz przeciwnie moim zdaniem, to właśnie wobec bliskich mi osób powinienem zachowywać się nienagannie, bo przecież to oni są dla mnie najważniejsi.

Moja ulubiona marka produkująca zegarki – Longines ma motto, które jest mi bardzo bliskie „elegance is attitude” – elegancja to nawyk. Tak jak nawykiem jest trzymanie noża w prawym ręku i widelca w lewym, mówienie dzień dobry i do widzenia gdy wchodzę lub wychodzę z jakiegoś pomieszczenia. Jeżeli savoir vivre, w tym elegancja jest naszym nawykiem, przestajemy zwracać na to uwagę – jesteśmy eleganccy zawsze – dla siebie samych, ponieważ zachowując się niestosownie czy ubierając niedbale, po prostu źle się czujemy. Tak więc czy warto ubierać się elegancko w domu – oczywiście, o ile jest to możliwe. Jeżeli pracujemy w ogródku czy naprawiamy kran to zakładamy rzeczy stosowne do tej pracy, jednak podczas chociażby jedzenia posiłków milej jest nie tylko nam ale i domownikom gdy jesteśmy dobrze ubrani.

Inną sprawą jest ubiór w pracy, nawet gdy jest ona wykonywana w domu. Prowadzę działalność gospodarczą, a to oznacza, że pracuję znacznie więcej niż tylko osiem godzin. Bardzo często odbywam telekonferencje i telefoniczne rozmowy biznesowe w domu, również pracuję przy komputerze w warunkach domowych. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym to robić na przykład w szlafroku. Jak już wielokrotnie wspominałem nasz strój świadczy o naszym szacunku do rozmówcy. Fakt, że nie może on mnie zobaczyć nie ma znaczenia. Ponadto elegancki ubiór dodaje pewności siebie, którą osoba po drugiej stronie wyczuje w naszym głosie. Wreszcie po prostu przyjemniej jest być elegancko ubranym, niż paradowanie w niedbałym stroju, w końcu elegance is attitude.

W jaki sposób ubierać się w domu by nie rezygnować ani z wygody, ani z elegancji. Przyznam, że nawet ja uważam, że siadanie do kolacji we fraku lub czytanie książki w smokingu to jednak lekka przesada  Zdecydowanie postawiłbym na naturalne tkaniny czyli bawełnę, len i cienką wełnę z dodatkami bawełny i jedwabiu (dzięki nim wełna mniej się mnie). Przyznam jednak, że dla mnie idealnymi tkaninami do noszenia w domu są wełna merynosów i bawełna. Wełna merino ma wspaniałe właściwości higeniczne, nie chłonie potu, zapewnia komfort termiczny, jest ciepła w chłodne dni i odwrotnie, izoluje termicznie w gorące. Ponieważ dodatkowo mniej się mnie, stanowi idealną tkaninę do noszeni w domu. Jej przeciwieństwem jest bawełna, która świetnie chłonie wilgoć, jest elastyczna i dopasowuje się do ciała. Jeśli jest wysokiej jakości również zapewnia swobodę ruchów zwłaszcza jeśli jest to bawełna Jersey, która jest lekka i przyjemna w dotyku i dobrze dopasowuje się do sylwetki. Dzięki luźnemu splotowi Jersey zapewnia komfort nawet w upalne dni.

Konkretny ubiór zależy od pory roku, a przede wszystkim jaką temperaturę lubimy mieć w domu. W przypadku spodni dobrym rozwiązanie są chino lub jeansy, które jeśli są uszyte z miękkiej tkaniny zapewniają duży komfort. Spodnie idealne do noszenia w domu łączące komfort dresu z elegancją formalnego kroju i materiału to joggersy, czyli spodnie z dzianiny ze ściągaczem u góry w pasie i na dole nogawki, styliści proponują łączyć je z marynarkami. Nieco innymi spodniami są eleganckie spodnie w kant ale z górą wykończoną jak w dresie czyli z elastycznym sznurkiem. Zapewniają one dużą wygodę dając jednocześnie poczucie elegancji, uważam że to świetny mezalians elegancji i swobody, znakomity do noszenia w domu i na mniej formalne okazje. Do spodni zakładam koszulę z Jersey zapewniającą swobodę ruchów tub t-shirt z dobrej bawełny. Ponieważ jesienią i zimą lubię, gdy temperatura w domu nie przekracza 20 stopni często noszę kardigan z wełny merino lub sweter w serek z podobnej tkaniny. Dzięki temu gdy wychodzę na chwilę na taras nie muszę zakładać płaszcza

Poniżej stylizacja właśnie z takimi spodniami niemieckiej marki Hilt, zestawiona z  koszulą z przewiewnego splotu Emanuel Berg. Świetny zestaw domowy do home office.  Całość do kupienia w sklepie www.klasycznebuty.pl

stylizacja, casual, home working, loafersy, mokasyny, joggersy

Buty – w serialu rodzinka.pl dorośli domownicy biegają po domu w czarnych oxfordach, a pani domu w wysokich szpilkach. Ja jednak postawiłbym na coś nieco bardziej powszedniego i proponuję, driving mocks, loafersy z zamszu szyte metodą blake i espadryle. Celowo preferuję buty wsuwane, ponieważ łatwo je zdjąć i założyć, a jestem zdecydowanym zwolennikiem zmiany obuwia na domowe gdy wchodzę do mieszkania (i odwrotnie). Nie oznacza to jednak, że od razu powinienem rezygnować choćby z częściowej elegancji na rzecz totalnej wygody.

Pamiętajmy także, że dom nie zawsze jest naszą prywatną enklawą. Zdarza się, że przyjmujemy gości i chociaż w obecnych czasach telefonów komórkowych niezapowiedziane wizyty są rzadkością to również mogą się zdarzyć. Czasami też my składamy wizytę sąsiadom. Wczoraj miałem dylemat jakie buty założyć. Sąsiedzi (dwa domy dalej) zaprosili nas na kawę. Ponieważ są to nasi dobrzy znajomi chciałem się ubrać luźno ale oczywiście elegancko. Upał był okropny więc włożyłem bawełniane szorty, przewiewną koszulę i największy kłopot miałem z butami. Nie chciałem iść w ogrodowych klapkach czy japonkach bo nie za bardzo pasowały do reszty stroju i źle się czuję w takich butach jeśli nie jestem na plaży, czy nie korzystam z basenu. Nie za bardzo chciało mi się wchodzić na górę do garderoby po stopki i loafersy, a ponadto uznałem, że na taką bardzo swobodna wizytę mogłyby się wydać gospodarzą trochę za oficjalne. Idealne byłyby skórzane sandały ale oczywiście szewc chodzi boso więc i ja ich nie posiadałem. Ostatecznie wybór padł na sneakersy ale niestety musiałem ruszyć się na górę i ubrać stopki. To jest kolejny powód dla którego warto mieć kilka modeli casualowego obuwia w domu. Czasami nawet loafers może wydać się za elegancki, gdy odwiedzają nas dobrzy znajomi ze swobodną wizytą, a jednocześnie ciągle nie warto rezygnować z fajnego wyglądu na rzecz crocsów. Poniżej sandały Partigiani dostępne w KlasyczneButy.pl i stylizacja z nimi akurat na gorące dni lata.


I ostatnia stylizacja bardziej już jesienna. Jej ozdobą są jeansy ekskluzywnej marki MMX uszyte z bardzo delikatnego denimu dzięki czemu są niezwykle wygodne. Rozpinany sweter z wełny merino od Andrea Fenzi zapewnia komfort i swobodę, można go zapiąć jeśli wychodzimy na chwilę na dwór lub mieć rozpięty w domu (ja akurat lubię temperaturę 19-20 stopni). Do kolejnych loafersów marki Berwick wybrałem skarpety legendarnej, angielskiej marki Pantherella – z wełny merino, kto raz je ubierze nie będzie chciał nosić nic innego. Kolejna nieformalna koszula Emanuel Berg wieńczy całość. Zestaw ten, zwłaszcza jesienią i zimą jest bardzo uniwersalny, zapewnia komfort i elegancję i pozwala na wypicie kawy na tarasie czy balkonie w słoneczne dni bez potrzeby przebierania (chyba, że butów:). Wygląda stylowo, jest komfortowy – czego chcieć więcej.

Inną, chociaż trochę łączącą się z powyższą jest kwestia jak wyglądać fajnie będąc, na przykład, na wakacjach. Wynalazkiem ostatnich lat jest jakieś koszmarne połączenie sandałów z półbutami. Kiedyś podobnego rodzaju obuwia używało się do chodzenia po rafach koralowych, obecnie z całkowicie niezrozumiałych dla mnie powodów mężczyźni noszą je na co dzień. W dodatku nie mając pojęcia jaka jest geneza tego obuwia, często traktują je jako rodzaj półbuta i zakładają do nich skarpetki. Efekt jest tragiczny po prostu. Zestawienie to jest tak popularne, że podczas mojej ostatniej wizyty w Warszawie ilość mężczyzn noszących ten zestaw do niemal wszystkiego, od krótkich, sportowych szortów po długie półformalne  spodnie mnie przytłoczyła. Połączenie tych elementów wygląda tak:

Sandały ze skarpetami

A można na przykład tak:


W tym stroju pojechałem o 5 rano do Warszawy i wróciłem do Gdańska o 21, licznik wystukał mi 25 tysięcy kroków, a termometr wskazywał 25 stopni. Byłem na urlopie, więc całkowicie prywatnie. Na nogach miałem zamszowe Desert Boots legendarnej angielskiej marki Barker, a więc buty do kostki, zwykłą bawełnianą koszulkę polo i letnie, bawełniane chino marki Hiltl. Nie umarłem z przegrzania, nogi mnie nie bolały, słowem komfortowo spędziłem intensywny, letni, urlopowy dzień. Uwieźcie mi sandały, skarpetki i krótkie spodenki to wcale nie jest idealny zestaw letni. Można pogodzić wygodę ze schludnym wyglądem tak na wakacjach jak i w domu.