Zacznę od truizmu – dobrze (klasycznie) ubrany mężczyzna powinien nosić dobry (klasyczny) zegarek.
Powstaje pytanie – jaki zegarek można nazwać klasycznym. Nasuwa się praktyczne rozwiązania tego problemu – zapewne będzie nim stary zegarek.
Prześledziłam internet i znalazłam mnóstwo zdjęć i opisów starych zegarków ale o dziwo nikt ich nie nazywa starymi, wszyscy nazywają je vintage. Jak widać jest to bardzo pojemne pojęcie.
Rzuciło mi się w oczy, że zegarki vintage są generalnie mniejsze niż te, które widzę co dzień na nadgarstkach mężczyzn, gro z nich ma bardziej lub mniej zniszczone koperty, tarcze, wskazówki (chociaż zniszczona tarcza nazywana jest ładnie – spatynowaną). Właściciele zegarków vintage z dumą podkreślają, że posiadane przez nich egzemplarze zawierają wszystkie oryginalne części, najbardziej dumni są natomiast z takich, które nazywają NOS (new old stick), czyli mówiąc najprościej „nienoszone” – w idealnym stanie.
Pękają z dumy ci szczęśliwcy, którzy mogą nosić na nadgarstku NOS wyprodukowany przez nie istniejącą dziś manufakturę – myślą oni „nikt inny takiego egzemplarza jak ja już nie kupi – producent zniknął, na aukcjach też nie ma sensu szukać, nawet jak gdzieś jest dostępny to przecież nie w takim jak mój – idealnym stanie”.
Zaraz zaraz, oni wprawdzie mogą nosić te swoje ósme cuda świata ale tego wcale nie robią, co najwyżej gapią się na nie spoczywające w pudełku lub kręcące się w rotomacie.
Czy to oznacza, że elegancki mężczyzna skazany jest na noszenie zniszczonego, przepraszam, pokrytego patyną, klasycznego zegarka.
Odpowiedź brzmi – nie.
Wyjściem z sytuacji jest zakup reedycji modelu produkowanego kilkadziesiąt lat temu, wiele firm ma w bieżącej ofercie „stare-nowe” zegarki.
Owszem, najczęściej odbiega on w większym lub mniejszym stopniu od oryginału, inny jest mechanizm, inna – większa (cóż taka moda) koperta ale wbrew kręcących nosem malkontentów – taki zegarek doskonale współgra z klasycznym męskim ubiorem. Co najważniejsze właściciel nie dostaje ataku serca na widok ryski od mankietu koszuli na kopercie.
Wybór pomiędzy vintage i reedycją to jak wybór między oryginałem i coverem piosenki lub reemakem filmu. Tak jak cover lub remake, reedycja może być bardziej lub mniej wierna oryginałowi i od indywidualnych preferencji zależy, co nam się bardziej podoba.
Dla przykładu Ci, którzy chcą się poczuć jak Buzz Aldrin chodzący po powierzchni księżyca (o ile amerykanie tam wylądowali – ale to już temat na inny artykuł) muszą mocno chwycić się za portfel, uzbroić w cierpliwość i nie ustawać w poszukiwaniach NOS oryginału Omegi Speedmaster Moonwatch z lat 60 tych (powinni też sprawdzić zegarek przed potencjalnym zakupem u profesjonalnego zegarmistrza). Ci z Was, którym wystarczy bycie prawie jak Tom Hanks w „Apollo 13” muszą rozejrzeć się za reedycją z hessalitem i werkiem Lemania. Można też zakupić Speedmastera w automacie z szafirowym szkłem i większą lub mniejszą niż oryginał kopertą, bo ten flagowy model produkowany nieprzerwanie od roku 1954 dostępny jest obecnie w ogromnej liczbie wersji.
Bez względu jednak na wersję, Omega Speedmaster Moonwatch to ikona zegarmistrzostwa, wzór chronografu i zegarek, który zapisał się na kartach historii i według mnie – blondynki bądź co bądź – jest tzw. must have mężczyzny z klasą.
Joanna (EGO)