Stany Zjednoczone często są traktowane z lekceważeniem w dziedzinach mody, sztuki, kultury czy sztuki kulinarnej. Dość powszechnie Amerykanów uważa się za młodszych i nieco nieokrzesanych kuzynów mieszkańców Starego Kontynentu i marginalizuje ich znaczenie dla światowej sztuki czy mody.

Tymczasem to amerykańskie nieokrzesanie to nic innego jak umiłowanie prostoty i chęć ułatwiania sobie życia. Te dwie wartości do kulturalnego światowego dziedzictwa wnieśli Jankesi i tym samym zrewolucjonizowali i modę i sztukę. Ich największym wkładem jest stworzenie, a następnie wprowadzenie na salony stylu smart casual. Buty żeglarskie, koszule button down, spodnie chino, swetry warkoczowe, koszulki polo – to wszystko przyszło do nas właśnie z Ameryki. Jeśli chodzi o sztukę kulinarną to oprócz burgerów i steków jest cała masa amerykańskich potraw, którymi się delektujemy, a wina kalifornijskie należą do najlepszych na świecie.

To wszystko chociaż istotne jest jednak mniej ważne bowiem, według mnie, największym wkładem Amerykanów w światowe dziedzictwo jest … bourbon. Oczywiście królami whisky są Szkoci (chociaż równie dobre produkowane są w Japonii i Kanadzie) ale to właśnie Jankesi z Kentucky stworzyli swoją odmianę tego trunku określaną jako whiskey. Jest ona tym samym w dziedzinie alkoholi czym koszula button down w modzie męskiej – casualową i świetną wersją klasyki.

Czym jest whiskey i jak się do tego ma Bourbon?

Whisky od whiskey (czyta się to identycznie) różni się tym czym grog od rumu 🙂 Czyli głownie miejscem, w którym alkohol został wytworzony. Whiskey wytwarza się oczywiście w USA i tam używa się do tego głównie kukurydzy, ale także w Irlandii gdzie do jej produkcji służy jęczmienny słód. W przeciwieństwie do szkockiego odpowiednika, whiskey jest trzykrotnie destylowana, a produkty, z których powstaje nie są wędzone. Trunek ten musi leżakować co najmniej 2 lata w dębowych beczkach – których używa się tylko raz do tego procesu. Co ciekawe jednak beczki te nie są niszczone, a sprzedawane do…Szkocji i w nich leżakuje whisky :).

Jest mnóstwo teorii skąd w nazwie wzięło się te dodatkowe „e”. Najpopularniejsza z nich głosi, że w XIX wieku „szkocka” była uważana za alkohol kiepskiego gatunku i by od niej odróżnić swój trunek, farmerzy z Kentucky dodali właśnie to „e” do nazwy. Właśnie ten Stan ze względu na warunki pogodowe został uznany za idealny do produkcji tego alkoholu, zwłaszcza woda z tamtejszych gór uchodzi za idealną do procesu produkcji whiskey.

Skoro wiemy co to jest whiskey, to czym w takim razie jest Bourbon?
Jak mówią Amerykanie – all Bourbon is whiskey but not all whiskey is Bourbon.

 

Jest to alkohol typowy dla USA, którego standardy ustalił w 1964 roku amerykański Kongres.

Podczas jego produkcji minimum 51% zbóż stanowi kukurydza. Nowo powstały destylat musi mieć zawartość alkoholu przynajmniej 80%. Bourbon leżakuje wyłącznie w nowych opalonych beczkach dębowych, a minimalna zawartość alkoholu w butelce wynosi 40%. Tzw. straight Bourbon musi leżakować minimum 2 lata, natomiast jeśli czas leżakowania nie przekracza 4 lat to musi być on oznaczony na butelce.

Efektem tych wszystkich procesów jest lekko słodkawy smak, w którym wyczuwa się aromat przypraw korzennych, wanilii i karmelu. Pomimo większej zawartości alkoholu Bourbon ma łagodniejszy smak, co nie znaczy, że nie jest wytrawny – jest jak najbardziej, różni się jednak tym od whisky czym hiszpańskie Syrah od włoskiego Brunello di Montalcino, jest lżejszy, przyjemniejszy w smaku (w każdym razie ja tak uważam).

Najpopularniejszym bourbonem na świecie produkowanym od 1795 roku jest oczywiście Jim Beam. Nawet w swojej podstawowej wersji to dobry wybór, dojrzewa przez 4 lata w dębowych beczkach i do jego produkcji nie stosuje się jakichkolwiek dodatków smakowych i koloryzujących. Jeśli jednak poszukujecie czegoś więcej polecam Jim Beam black – wersję, która leżakuje w beczkach z białego dębu przez 6 lat. Alkohol ten został nagrodzony Bourbon Trophy na International Wine and Spirit Competition (IWSC) w 2016 roku. Proponuję spróbować zarówno podstawowej wersji jak i 6-cio letniej. Nie trzeba być znawcą by wyczuć różnicę.

Moim absolutnym faworytem jeśli chodzi o bourbony, a najprawdopodobniej także alkohole jako całość jest Wild Turkey 101. Sam alkohol został stworzony przez Eddiego Russella oczywiście w Kentucky. To syn legendarnego master distillera Jimme’go Russella, który zajmuje się produkcją bourbonu Wild Turkey od 1954 roku. Pomimo ponad 80 lat na karku senior roku Russellów osobiście nadzoruje wszystkie etapy produkcji tej whiskey. Już odmiana 81 jest świetna, natomiast wersja 101 to ośmioletni Bourbon leżakujący w beczkach z białego dębu o oznakowaniu 4 (najgłębsze i najbardziej szlachetne). Ten bourbon jest filtrowany w temperaturze pokojowej, po czym bez rozcieńczania wodą rozlewany wprost do butelek. Zawartość alkoholu w nim przekracza więc 50%. Mimo to jest bardzo delikatny w smaku i aromatyczny. Polecam z całego serca.

Kolejnym z bourbonów, które lubię jest Bulleit i to pomimo jego mocno wytrawnego smaku. Zawdzięcza go wysokiej zawartości żytniej whiskey (około 30%). Proces jego tworzenia jest mocno skomplikowany, zwłaszcza jak na ceniących prostotę Amerykanów. Najpierw produkuje się 10 rodzajów whiskey, które następnie leżakują 6 lat i po tym okresie są mieszane. Tak powstaje Bulleit Bourbon o bardzo wyrazistym smaku. Cenię go niżej niż Wild Turkey, jeśli ktoś szuka czegoś pośredniego pomiędzy whisky a whiskey to jest duża szansa, że ten alkohol stanie się jego ulubionym. Tym bourbonem delektował się Sylwester Stallone (grający, tak na marginesie, płatnego zabójcę) w filmie „Bullet to the Head”. Poniżej kadr z filmu, z tym bourbonem w roli głównej.

Jeśli ktoś oglądał filmy o perturbacjach innego zawodowego zabójcy Johna Wicka, granego przez Keanu Reevesa to zapewne zwrócił uwagę, że z kolei jego ulubionym drinkiem był właśnie inny Bourbon. Wick pijał Blanton’s Bourbon, który należy do odmiany single barrel (mniej więcej to samo co single malt w przypadku whisky). Według mnie największą zaletą tego konkretnego Bourbona jest… świetna butelka z charakterystycznym jeźdźcem na koniu. Sam bourbon mnie nie powalił na kolana i uważam, że jego cena jest stanowczo za wysoka w stosunku do jakości. Warto spróbować chociaż raz, by ocenić czy single barrel bourbon to jest alkohol dla mnie i poczuć się jak najlepszy hitman na świecie. Oby tylko John Wick się do nas na drinka nie przysiadł… 😉

Poniżej kadr filmu John Wick II. Na stoliku Blanton’s Green Label Bourbon.

Inną słynna postacią, która zamówiła Bourbon był Bond, James Bond w filmie Live and Let Die. Roger Moore grający agenta 007 chciał odróżnić swojego bohatera od postaci stworzonej przez Seana Connery palił więc cygara i zamówił w clubie w Nowym Orleanie ulubiony trunek Ameryki. Niestety agent JKM wpadł w zasadzkę przed otrzymaniem drinka. Żeby było ciekawiej prywatnie Szkot Sean Connery lubił Jim Beama, podczas gdy Londyńczyk Moore pijał szkocką 🙂


Jak pić Bourbon

Ja osobiście najbardziej lubię – solo w temperaturze pokojowej, ewentualnie z kostką lodu. Są tacy, którzy preferują z colą. Najsłynniejszym drinkiem z tym alkoholem jest chyba Manhattan, tworzony ze słodkim wermutem i angosturą bitters (bardzo esencjonalny i gorzki likier). Ten ostatni jest zresztą bardzo często używany jako dodatek do koktajli na bazie bourbona.

Jest mnóstwo odmian bourbonów i tysiące drinków z nim związanych, ja wymieniłem moje ulubione (Wild Turkey, Jim Beam Black), te które uważam za ciekawe (Bulleit) lub są słynne (Blanton’s). Proponuję samemu spróbować i przekonać się czy najsłynniejszy alkohol Ameryki przypadnie Wam do gustu. Mnie przypadł. Bardzo.

Napisz komentarz